piątek, 9 lipca 2010

Rozdział IX

czwartek, 1.07.10- dzień wyjazdu
godz. 16.10


Już od rana wszyscy są dla mnie dziwnie mili...
Pierwszy raz w życiu dostałam od brata śniadanie do łóżka.
I to nie byle jakie, tylko naleśniki z moim ulubionym dżemem malinowym, z bitą śmietaną i polewą czekoladową (nie wiem skąd oni wytrzasnęli te wszystkie rzeczy, przecież nas na to nie stać! ale nie narzekałam, bo takich rzeczy nie dostaje się codziennie), a do picia moją ulubioną herbatkę cytrynową.
Na deser taki jakby pucharek lodowy, tylko że zamiast lodów były kostki galaretek i owoce (w tym mój ulubiony banan).
Skąd oni mieli na to forsę to ja naprawdę nie wiem! Przecież na co dzień ledwo nam wystarcza na chleb, a tu takie rzeczy!
Nie chciałam o to pytać. Wolałam nie wiedzieć.
W każdym bądź razie po zjedzeniu tych słodkości tak mnie zmuliło, że myślałam że zwymiotuję...
Oczywiście nie dałam tego po sobie poznać, bo nie chciałam nikogo urazić.
Poszłam do kuchni i z uśmiechem na twarzy przywitałam się ze wszystkimi poprzez całuska w policzek =).
I o dziwo, nawet bracia nie mieli nic przeciwko, co nie zdarza się często.
Czułam się jak w siódmym niebie, bo wszyscy traktowali mnie jak księżniczkę.
Aż odechciało mi się wyjeżdżać, ale tylko przez chwilę.
Zwykle zaraz po śniadaniu mama każe mi iść do obory wykonać obowiązki czy coś takiego, jednak nie tym razem.
Kazała mi wypoczywać, bo jeszcze tego dnia, jak to ona powiedziała: "czekała mnie czternastogodzinna podróż przez całą Polskę".
No więc poczłapałam do pokoju i jeszcze dwa razy spojrzałam na kartkę z niezbędnikiem i odhaczając długopisem sprawdziłam czy wszystko mam.
Wszystko było a swoim miejscu, więc ze spokojem na duszy wyszłam na 'pożegnalne spotkanie' z moją paczką.
Aniela podbiegła do mnie właśnie wtedy, kiedy zamykałam furtkę od mojego domu i kazała mi zamknąć oczy.
Zrobiłam o co prosiła.
Zaczęła mnie ciągnąć w nieznanym mi kierunku.
Szłyśmy tak z pół godziny, może więcej...
Nagle poczułam zapach sosen. Niemal słyszałam, jak opada rosa, a do tego ten rytmiczny stukot dzięcioła.
I już wiedziałam gdzie jestem...
Aniela doprowadziła mnie do naszego szałasu, który zbudowałyśmy, kiedy miałyśmy po osiem lat.
Znajdował się on w samym sercu iglastego lasu na obrzeżach naszej wioski.
Otworzyłam oczy.
-No i po jakiego żeś mnie tu przywlokła hm?!
-Zaraz zobaczysz- odpowiedziała, po czym wydała jakiś taki dziwny odgłos, który brzmiał jak sowa.
I nagle zza krzoków wylecieli Basia, Dominika, Karol, Antek i Franek z reklamówkami pełnym,i od krakersów, chipsów, żelek, coli itd...
-IMPREZA!!!!- krzyknęli tak głośno, że prawie na zawał pierdolłam xD.
Gadaliśmy, żarliśmy, pialiśmy i piliśmy tak do piętnastej, bo musiałam już wracać.
A na koniec wręczyli mi nasze wspólne zdjęcie w takiej czadowej ręcznie robionej ramce.
Mało się nie pobeczałam... ale ze śmiechu!
-Ej no ludzie, ja wracam za dwa tygodnie! Dlaczego wszyscy traktują mnie tak, jakbym nigdy już nie miała wrócić??!!
-Nigdy nic nie wiadomo...- powiedział Antek takim grubym głosem, po czym wpadł w taki złowieszczy śmiech, jak to zwykle złe czarownice na filmach.
-hahahahahaha- wszyscy piali z Antka.
-No a tak serio to wiesz jak jest, my wyjedziemy, ty wrócisz i się miniemy.- powiedział smutny Karol.
-Możemy się nie widzieć nawet przez całe wakacje.- wtrąciła Basia.
-To smutne. Będę tęsknić. Nie wytrzymam bez was nawet dwóch tygodni, a co dopiero dwóch miesięcy!- powiedziałam z zaszklonymi oczyma.
-Zbiorowy misiu!!!!

Kiedy wróciłam do domu, nawet nie chciało mi się jeść obiadu, bo mój żołądek był ściśnięty, jakby ktoś zarzucił na niego lasso.
Przyszłam do pokoju i położyłam się, bo chciałam trochę porozmyślać.
Ale zamiast tego zaczęłam pisać.
Za godzinę wyjeżdżam, a z każdą minutą czuję coraz większy stres.
Muszę iść się ubierać, bo już siedemnasta, a jeszcze trzeba do przystanku dojść.
Ale zabieram ze sobą mój ukochany pamiętniczek, więc będę na bieżąco opisywać każdy nowy dzionek mojej (mam nadzieję) wspaniałej kolonii.

Do jutra, bo wątpię, że jeszcze dzisiaj napiszę ;***


                                                                             ******
                                                  To był mój ostatni rozdział przed wyjazdem.
                                                           Mam nadzieję że się podobał.
                                                           Następny za około 3 tygodnie.
                                       Mam nadzieję, że kiedy wrócę, będą chociaż 3 komentarze ;)

                                                                   żegna was Juliae52

środa, 7 lipca 2010

Rozdział VIII

środa, 30.06.10        godz. 23:11

W poniedziałek nie pisałam, bo nie miałam czasu.
Rano, po śniadaniu wyruszyłyśmy z mamą do biblioteki, bo chciałam wypożyczyć jakąś ciekawą książkę Katarzyny Majgier, gdyby przypadkiem kiedyś było mi nudno na kolonii, chociaż i tak wiem, że nudno to tam nie będzie.
Ponieważ do biblioteki straaasznie daleko, wróciłyśmy na obiad.
Po obiedzie trochę odpoczęłyśmy, a potem poszłyśmy umówić się na wizytę u fryzjera.
Umówiłam się na środę rano.
Kiedy wróciłyśmy przegryzłam Twixa i wyszłam z naszą paczką na dwór.
Później już nie pisałam, bo byłam po prostu zmęczona i śpiąca.

We wtorek od razu po śniadaniu pojechaliśmy z rodzicami i dziadkami na zakupy.
Musiałam kupić sobie trochę kosmetyków, ale nie wszystkie udało mi się nabyć, bo nie mieliśmy zbyt wielu pieniędzy.
A tak szczerze to kupiłam tylko te najpotrzebniejsze jak krem z filtrem czy szampon do włosów.
Jak wróciliśmy to zjadłam i odpoczęłam, a potem musiałam posprzątać swój pokój, co zajęło mi ze trzy godziny jak nie więcej, bo panował w nim istny sajgon xD.
A potem byłam wykamana jak koń po westernie i nawet gdybym chciała napisać, zasnęłabym w połowie zdania, więc nawet już nie próbowałam ;)

Dzisiaj po śniadaniu jak już pisałam, poszłam do fryzjera zrobić sobie grzywkę i wyglądam szałowo!!!
Potem zaczęłam prasowanie.
Niestety do obiadu zdążyłam tylko z 1/3 tego, co miałam wyprasować.
Po obiedzie znowu zaczęłam, bo bardzo chciałam skończyć przed zmierzchem.
I udało mi się.
JUŻ JUTRO WYJEŻDŻAM!!!
To dobra strona, ale ta zła też istnieje.
To jest pakowanie.
Dlatego po prasowaniu i kolacji w miedzy czasie musiałam się spakować.
Wzięłam mnóstwo niepotrzebnych rzeczy jak na przykład pluszaczek, jasiek itd...
Prognoza pogody jest dobra i przez całe dwa tygodnie ma być ciepło, a pomimo tego mama wciska mi trzy bluzy i kurtkę.
A jakby tego było mało, to jeszcze dwie pary spodni... DŁUGICH SPODNI!!!
Pojadę jak na Alaskę!!!
No ale całą złość wypędza ze mnie myśl, że to już jutro!
Mam nadzieję, że poznam mnóstwo wspaniałych ludzi i trochę z nimi poświruję xP.

A ponieważ załatwiłam wszystkie ważne sprawy dzisiaj, jutro będę miała cały dzień, no, może połowę dnia, na żegnanie się z moimi świrami z podwórka i rodzinką, którą kocham nad życie.

No, ale teraz lecę spać.

Dobranoc ;**



                                                                             ******
                                                 no i dla Ciebie Ewa zdążyłam przed 20. ;) 
                                                        następny jak będę miała wenę... 
                                                                        czyli jutro xD 

                                                                       pzdr, Juliae52 ;** 

wtorek, 6 lipca 2010

Rozdział VII

niedziela, 27.06.10        godz. 21.13

Wczoraj zaraz po śniadaniu popędziłam do Anieli, żeby zanieść jej tę cudowną nowinę.
Skakała z radości i piszczała razem ze mną.
Potem poleciałyśmy jeszcze do Basi, Dominiki i Karola.
Wszyscy się cieszyli, choć nie tak bardzo, jak ja.
Wróciłam do domu, zjadłam obiad i mama powiedziała, że jedziemy obydwie na zakupy.
To nie zdarza się często, więc zapytałam po co, a ona:
- Potrzebujesz paru rzeczy na kolonię.
a ja banan na ryju, oczy jak pięć złotych i pytam:
- Skąd masz kasę?!?!
- Sprzedałam twoje książki za sto złotych i mam.
- To extra!!!
- Ubieraj się, musimy już wychodzić.
Nie zajęło mi to długo. Dwie minuty i byłam gotowa.

Z ciągłym niedowierzaniem chodziłam po sklepach i cieszyłam się jak małe dziecko na widok słodyczy xD.
Ja normalnie byłam w siódmym niebie...
Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w rytm miasta...
Był cudowny...
I nagle, gdy otworzyłam oczka, mało nie padłam z wrażenia przez to, co zobaczyłam.
WYPRZEDAŻ -70%!!!!!!
Gdy tylko weszłam do tego sklepu, napchałam co się dało do koszyka xD.
Kupiłam sobie:
dwie bluzki (turkusową i biało-szarą), bluzę, bikini, piżamę, szorty i japonki na plażę.
I jeszcze została reszta- 40 złotych z groszami, za co mama nakupiła jedzenia do lodówki.

Wróciłam do domu zmachana, bo od południa nic tylko łaziłam, a była już 19.45
Usiadłam, napiłam się wody i nagle dzwonek do drzwi.
Podniosłam swoją zmęczoną dupencję i otworzyłam.
Był to Karol. Zaprosił mnie na spacer; chciał prosić mnie o radę, bo przecież jego siostra pojutrze miała mieć swoją WIELKĄ CZTERNASTKĘ i biedaczek nie wiedział co ma jej kupić na prezent.
Zrobił maślane oczka jak kotek ze Shreka, więc uległam pomimo wielkiego zmęczenia.
Wróciłam po 21, więc szybko zjadłam moje ulubione musli na kolację, umyłam się i poszłam spać.

Dziś rano obudził mnie cudowny zapach smażonej jajeczniczki ze szczypiorkiem.
Poszłam do kuchni, a tam moja ukochana siostrunia stałą i robiła pyszne śniadanko dla całej rodzinki.
Od razu lepiej się poczułam. Byłam w błogim nastroju.
Ubrałam się i poszłam do pokoju, bo mieliśmy z rodziną iść do kościoła.

Po południu nie miałam ochoty iść na dwór, więc jak Aniela przyszła, zamiast wyjść, zaprosiłam ją do siebie.
Pokazałam ciuchy, a raczej zrobiłam mini pokaz mody, a ona robiła mi foty jak profesjonalistka swoją wypasioną lustrzanką.
Potem je oglądałyśmy, gadałyśmy, piałyśmy i tak do wieczora.
Do Anieli zadzwoniła mama, więc musiała już iść.
Ja nie mając co robić i chcąc odwdzięczyć się mamie za te cuuudowne ciuszki, zabrałam się do robienia kolacji dla całej rodziny.
Zrobiłam trochę kanapek z pasztetem, trochę z serem, a do picia dwa dzbanki herbaty i dwa kakaa.

Wszyscy zjedliśmy i poszłam wziąć prysznic.
Teraz leżę i piszę.
Powieki mam ciężkie, więc idę spać.

Dobranoc ;)

poniedziałek, 5 lipca 2010

Rozdział VI

piątek, 25.06.10 - zakończenie roku
rano


Wstałam gdzieś tak ze dwie godziny wcześniej, żeby zdążyć ze wszystkim.
Wyluzowana po szklance wielkiego kakao poszłam się umyć.
Nic nie było w stanie popsuć mi tego dnia, w końcu to dzisiaj miałam na zawsze pożegnać się z podstawówką!
A jednak...
Przed lustrem zauważyłam ogromnego pryszcza na moim nosie.
Ale po dłuższej chwili doszłam do wniosku, że wali mnie to.
Zjadłam śniadanie składające się z owsianki i pączka z lukrem.
A teraz czekam na Anielę, która ma mnie ubrać i uczesać, więc mam trochę czasu na pisanie...

po południu

Kiedy tylko weszłam do sali, wszyscy zachwycili się moim wyglądem.
na akademii piąte klasy zaśpiewały taką smutno/wzruszającą piosenkę, ze aż się popłakałam.
Potem jeszcze dostaliśmy od nich takie ręcznie robione śliczne zawieszki z napisem "uśmiechnij się", więc jeszcze bardziej się popłakałam...
Było mi po prostu smutno, że nie zobaczę już tych wspaniałych nauczycieli.
A ostatnimi czasy bardzo zaprzyjaźniłam się z czwartymi i piątymi klasami, więc ich też będzie mi brakowało.
Ale najbardziej będę tęskniła za naszą ukochaną szóstą E, bo przez te trzy lata bardzo się ze sobą zżyliśmy.

wieczorem

Nawet nie wiecie jak się cieszę!!!
Pamiętacie jak mówiłam, że od chrzestnych i dziadków dostanę prezent??!!
Okazało się, że tym prezentem będzie...
Werbel proszę..............
WYJAZD NA KOLONIĘ!!!
I to nie byle gdzie, tylko do Sopotu!!!
Na okrągłe dwa tygodnie!!!
Niestety to nie będzie ta kolonia, na którą pojedzie Aniela, no ale trudno się mówi.
Wyjazd 1.07 o 17.20, bo to będzie pociąg nocny.
Już nie mogę się doczekać!
Od teraz zaczynam pakowanie xD.
Chyba dzisiaj nie zasnę, bo to dla mnie wielkie przeżycie, a co dopiero będzie w noc przed kolonią??!!

3.00 w nocy

Tak jak myślałam...
Nie mogę zasnąć!
Muszę się nażreć ciachami, idę ukraść parę, no, może paręnaście z szafki w kuchni...

            *****

Ciacha nie pomogły...
Chyba poczytam jakąś książkę, to zawsze pomaga xD.

nazajutrz rano

Książka pomogła.
"Ogniem i mieczem" była na tyle nudna, że zasnęłam.
Ciągle nie wierzę w to, że jadę na kolonię!
Mogłabym wypowiadać to słowo przez caaały dzień:
kolonia, kolonia, kolonia, kolonia, kolonia,
a i tak mi się to nie znudzi!
Dzisiaj idę pochwalić się tym wszystkim na podwórku!
Anieli jako pierwszej!

papa ;*

piątek, 2 lipca 2010

Rozdział V

czwartek, 24.06.10        godz. 20.05

Obudziłam się dopiero po jedenastej.
Miałam być w szkole o w pół do dwunastej, więc szybko się umyłam, założyłam na siebie byle co (zresztą jak zwykle), wzięłam jogurt pitny i poleciałam do pedałówy.
W połowie drogi kapłam się, że nie wzięłam kluczyka do szafki i musiałam się wracać.
Spóźniona weszłam do sali, a nauczycielka naskoczyła na mnie [w sensie, że się darła] tak, jakby się Tigera na śniadanie nażłopała xD.
Po jakichś 20-30 minutach przestała, i kazała nam umyć szafki.
Oczywiście w mojej szafce rozróba:
dwie bluzy, blok techniczny, farby, buty całe ubłocone, a do tego jeszcze ze dwadzieścia pędzli porozrzucanych gdzie popadnie, a ponieważ były tam jeszcze rzeczy moich sióstr, znalazły się tam też ze dwie lalki barbie z akcesoriami, dwa keny i ze trzy pluszaki.
A do tego jeszcze basen mi skisł, więc moja szafka cudownie odrażająco pachniała.
No, ale po jakiejś godzinie udało mi się wszystko posprzątać i nawet zmyć z niej ten zaschnięty jogurt, który kiedyś "niechcący" mi się rozlał.
Popsikałam ją odświeżaczem, który pożyczyłam od Anieli, ale chyba jednak trochę za dużo "mi się psiknęło", bo jechała potem cała szatnia, a szatniarka zrobiła taką minę jak to poczuła, że piałam z niej przez dobre dziesięć minut =).

Wróciłam do domu obładowana torbami, jakbym z jakiejś dalekiej podróży wracała.
Dupnęłam te torby zaraz koło drzwi i położyłam się do łóżka, bo oczy mi się kleiły jakby ktoś do nich kropelki nalał.
Starszych nie było w domu, więc przespałam się z godzinę, a potem obiad i na dwór.
Wyszłyśmy z Anielą na rowery i ja się jej pochwaliłam, że umiem na jednym kole stanąć, a potem ona spróbowała i wylądowała w błocie xD, a potem jak wstawała, to jeszcze raz glebła, ale tym razem na plecy, więc jak się podniosła, wyglądała jak świnka pepa po rodzinnej sielance xD.
A ja wybuchłam takim śmiechem, że powstrzymałam ruch uliczny bo wszyscy się na nas gapili xD.
Niektórzy nawet piali razem ze mną.
Jak już skończyłam się śmiać, najzwyczajniej w świecie wróciłam do domu.

Jutro zakończenie roku i założę sukienkę [razem z bransoletkami na zdjęciu], którą pożyczy mi Aniela, a do tego dodatki (buty, opaska) i fryz, który mi zrobi i wszystkim gały wyjdą na wierzch (jak w tych takich śmiesznych okularach ze sprężynkami xD).
Nie mogę się już doczekać!
Dlatego idę spać, bo nie chciałabym mieć jutro worów pod oczami xD.

Narka!!! ;***





                                                            *******
                                    ten rozdział mi trochę nie wyszedł, 
                             no ale nie każdy może podobać się wszystkim.
                w każdym bądź razie staram się, ale pisarką to ja nie jestem.
               narazie w tym opowiadaniu nic się nie dzieje, ale cierpliwości, 
                                      bo już w X rozdziale się zacznie

                                                pozdro, Juliae52